sobota, 19 stycznia 2019

III Zimowy Maraton Świętokrzyski.


Nastał dzień w którym 500 (słownie: pięćset) osób zebrało się aby pokonać trasę III Zimowego Maratonu Świętokrzyskiego. 43 kilometry, głównie terenem, pokonując po drodze góry: Telegraf, Hałasa, Pierścienicę, Biesak, Trupień, Patrol, Zieloną, Pruskową i Górę Zamkową w Chęcinach czyli Srebrną Górę... 


Start z samego rana. Rozpoczynamy od pamiątkowego grupowego zdjęcia...

A oto co nas dzisiaj czeka....

Ale wróćmy jeszcze do samego początku... Silną grupą: Wanda, Magda, Gosia, Tomek i ja w piątek docieramy do super miejsca noclegowego - Centrum Edukacji Geologicznej w Korzecku. Ośrodek przylega do Rezerwatu Góra Rzepka. Jest to nieczynny już kamieniołom. Widoki za to zapewnia niesamowite...





Dowiadujemy się od organizatorów co i jak po czym zajmujemy pokoje...
 Ośrodek ma niesamowitą kolorystykę...




Na drogę mieliśmy czebureki z fetą i suszonymi pomidorami. 

Pierwsza atrakcja imprezy. Nocne zwiedzanie Chęcin z przewodnikiem Dominikiem Kowalskim.

Zamek w Chęcinach zwłaszcza nocą jest niesamowity... 








Poranek. Pobudka jak w wojsku 5,30. 

Idziemy na parking pod zamkiem.

Autokary wywożą nas na start maratonu... 






Na razie jest wesoło... 

Lecz już pierwsza przeszkoda sprawia problemy...  









 Jest pięknie. Pogoda idealna. Lekki mróz nic nie pada i nie wieje.

Trochę tłoczno na punktach kontrolnych ale przy takiej liczbie maratończyków i tak jest nieźle... 


 Warto?? Warto !!





 Patrol daje w kość...



Pojawia się nieuniknione zmęczenie...

Ostatni samoobsługowy punkt kontrolny...

Widać zamek... Zaraz meta i odpoczynek.... To już tak blisko a tak się ciągną te ostatnie kilometry.
Zdjęć z mety nie ma. Nikt co prawda za metą nie padał na twarz ale niewiele brakowało, a perspektywa zdjęcia butów i wyciągnięcia się na czymś miękkim - niepokonana...

Co i widać... Jakby ktoś się zastanawiał - to nie TV... Taki widok mieliśmy z okna...


Schodzimy na śniadanie... Niektórym idzie to gładko ale nie wszystkim...  :-)


Gala medalowa. Dyplomy, medale, upominki. Może i nie jest to najważniejsze w całej imprezie, lecz jak miłe i sympatyczne...

Np. obejrzeć jak inni pokonywali trasę maratonu... :-D














Jeszcze jednym słowem: super nagroda - rycerska misiurka. O obowiązkiem założenia i pozowania do zdjęć...



Wracając lekko zbaczamy z trasy i wstępujemy do Zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Wielkością zamkowi w Ujeździe dorównywał jedynie Wersal. Budowa trwała 17 lat a koszt budowy to równowartość rocznych wpływów skarbca ówczesnej Rzeczypospolitej. Podobno sala jadalna w wieży miała szklany strop przez który można było oglądać egzotyczne ryby...





Dziś w stanie ruiny i tak robi niesamowite wrażenie... 


Po zwiedzaniu troszkę zgłodnieliśmy, a w dobie internetu już jadąc do Miodowego Młyna ( swoją drogą - fundator głównej nagrody na gali medalowej) byliśmy prawie zdecydowani co zjemy... Prawie bo na miejscu wszystko okazało się ciekawe i pyszne... 
 Co doskonale np. tutaj, widać...


I tak późnym wieczorem dotarłem do domu. Było genialnie. Dzięki drużynie za towarzystwo, wsparcie kiedy było trzeba, uśmiech w każdej chwili... Do następnego maratonu...  
( Mimo że tradycyjnie na mecie zawsze sobie obiecujemy że ten to już naprawdę ostatni... )
A ja mam co raz więcej wspomnień przed oczami, gdy tylko zerknę..... :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz