Etykiety

niedziela, 17 czerwca 2018

Senderki



Napotkany drogowskaz podpowiadał wiele ciekawych celów wyjazdu a każda 
propozycji była kusząca....

Ostatecznie nie pojechaliśmy .....

Nie nie... Nie do "Obory Bimbrownika"...

Wybór padł na sztolnie w Senderkach.

Bo mimo że Senderki to mała cicha wieś to historię ma niesamowitą...
Już od XVIII wieku w Senderkach wydobywano kamienie młyńskie, żarnowe i browarne. W późniejszym okresie wydobycie było niemal przemysłowe. Kamień był na tyle twardy, że robiono z niego progi do domostw. Dodatkowo o twardości kamienia niech świadczy zwyczaj ostrzenia noży na progu wiejskiej chaty... Istotną sprawą jest że wydobycie nie dobywało się metodą odkrywkową, ale poprzez kopanie sztolni. Można natrafić na informację że w okolicach powstało około 50 sztolni o łącznej długości kilkunastu kilometrów. W samych okolicach Senderek jest 17 sztolni z czego trzy zachowane w dobrej formie. Im z większej głębokości wydobywano kamień tym był on twardszy. Dlatego najdłuższe korytarze mają ponad kilometr długości. Sztolnie nie były wzmacniane. Kopułowy kształt korytarzy sprawiał że się na zawalały. Obecnie większość sztolni jest zamulona i zasypana przez runo leśne. Wchodzenie do sztolni jest zabronione o czym informują tablice...  

A droga do Senderek wiodła przez Bondyrz.


Tu wstąpiliśmy do "Chatki Rybaka" na kawę ( w cenie naprawdę europejskiej... ). 



No cóż... za styl i szyk trzeba płacić...




Nie było lekko... Za to górki pozwoliły nam niemal zajrzeć do bocianiego gniazda...


Miejsce magiczne...
Odnowione stare chaty. Przeznaczone pod agroturystykę...

Taką agroturystykę z możliwością przespania się na zapiecku to ja rozumiem...


Usiąść na progu ze szklanką herbaty w metalowym koszyczku...




Drzewniej się tu działo... Obecnie brama zamknięta.


Pogoda dopisywała. Zwłaszcza piękne chmurki...

I przyroda...
Docieramy do sztolni. W lessie wytyczona jest ścieżka na trasie której znaleźliśmy wiatę z ławkami. 
Powrót przebiegał cudownymi drogami.
Z przerwami na popasy na jagodach, malinach, poziomkach i dzikich czereśniach.




"Radocha"... :-)


Znany element Florianki.

Widoczek z dziwnym drzewem na Czarnym Stawie... Kto był wie o co chodzi.. :-D
Kto nie był... Musi się wybrać...

Zasłużony posiłek. Nie ma to jak wojskowa grochówka.

Cyba wyprzedzał "na trzeciego" bo nosi widoczne skutki "czołówki"... 




W Szczebrzeszynie koniecznie focia ze świerszczem.


I tak upłynął świetny rowerowy dzień.
A w Zamościu na Rynku Wielkim próba przed wieczornym spektaklem Lata Teatralnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz