Etykiety

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Susiec z cerkwiami.

Gdy się skrzyknie kilka grupek rowerzystów to musi wyjść coś ekstra. Tak było tym razem.
Wyszedł ekstra rajd. Taki który się pamięta latami... :-)

Na początek, kilka grupowych zdjęć dla niecierpliwych. Kto ma więcej czasu, proszę zrobić sobie kawkę i spokojnie powspominać....

 
Horyniec. Poszukiwania jadłodajni.

Wola Wielka. Idealna do grupowego zdjęcia skarpa przy cerkwi. 

Chutor Gorajec. Piękne miejsce i mała lekcja żywej historii.


I ostatnie grupowe zdjęcie przy grekokatolickiej cerkwi w Nowym Bruśnie.

I nie mogłem gdzie indziej wstawić tego zdjęcia, niż na początku. Świetna rodzina ze szczytnym celem. Pogadaliśmy chwilę. https://www.siepomaga.pl/bartlomiej-bertolin
Trzymam kciuki. Pozdrawiam i podziwiam.Rodzinnie robią trasę Jarosław-Mikołajki. 



Teraz wersja poszerzona.
Jedziemy do Suśca i parkujemy w naszym stałym miejscu.

Podjeżdżamy do "Sosnowego Zacisza" do pozostałych uczestników.

Nawet ktoś się chyba ucieszył z naszej obecności...


Chwila, i już w trasie.





Ktoś zauważył coś na tym zdjęciu??



Słoneczko świeci, kilometry lecą...






Wszyscy zadowoleni.




Na postój zatrzymujemy się przy pałacu w Narolu.


Następny postój w Woli Wielkiej. Cerkiew w trakcie remontu. Świetnie bo to piękna budowla, dodatkowo w jej otoczenie jest bardzo urokliwe.



To był też czas na przekąski. Stąd te dziwne miny... :-)



Podglądane przez szparę w drzwiach.

Banda jak się patrzy !!





No, czasami faktycznie lekko nie było... :-D


Ale odpoczynek na szczycie, i jest ok.



Zbliża się pora obiadowa. Szukamy dobrej miejscówki.



I zdjęcie grupowe "na raty". 





Kto był mniej głodny, wybrał się jeszcze na wycieczkę fakultatywną go Radruża.

Zdążyliśmy przed obiadem obskoczyć dwie cerkwie: Pod wezwaniem Św.  Paraskewy.



I Św. Mikołaja Cudotwórcy. 

Reszta wciąż czeka na obiad.

Jeszcze czekamy....

Czekamy....

Już czuć zapach kotletów z kuchni, ale jeszcze czekamy....

I są... 

I to w dodatku dla wszystkich wystarczyło...Choć jeden z opóźnieniem...

Skręcamy na Nowe Brusno. Tutaj gubimy na jakiś czas kilku uczestników, ale za to dołączają nowi...


Jadąc wyprzedzaliśmy rowerową rodzinkę. Pogadaliśmy chwilę. Wspominałem o tym powyżej. Warto rozmawiać.




Pasjonaci są wśród nas. Wojtek kilka słów o dawnych czasach. 

Chotylub. Tylko przejazdem.


I czekamy na bunkrofili. Znaczy tych co lubią oglądać bunkry. ;-)


Musieliśmy tu stanąć.  Chutor Gorajec.


Marcin Piotrowski mimo obowiązków związanych z Folkowiskiem, znalazł dla nas sporo czasu. 





I śmigamy bo czasu co raz mniej.












A za czem ta kolejka stoi?? Ha!! Za kanapkami z Rudy Różanieckiej. 

Jak wszystko co dobre i rajd się zakończył. Zmęczeni ale zadowoleni wracamy do domu.







Było ekstra. Wszystko sami ogarnęliśmy. Prowadzenie, trasę, jedzenie, atrakcje, postoje, transport i inne. 
Dzięki wszystkim i do następnego spotkania.

4 komentarze:

  1. Rower daje duże możliwości - jedziesz dalej, poznajesz więcej. A i asfalt nie jest taki uciążliwy jak dla piechura. Wręcz przeciwnie.
    Piękne te cerkwie odwiedziliście. Pieszo to pewnie ze dwie, trzy wyprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trasa wyszła nam prawie 100 km. Rower to cudowna maszyna,jak mówi Magda, ale i marsz ma swoje zalety. Jadąc rowerem jakoś nie na wszystko ma się czas. Czasami po zrobieniu zdjęcia, dłuuuugooo trzeba gonić grupę. :-)

      Usuń
    2. Piechur też musi doganiać grupę. Takie życie człowieka z aparatem.

      Usuń
  2. Nie powiem - świetna sprawa! Podsunę Korbie, może zorganizujemy tam akcję w przyszłym sezonie.

    OdpowiedzUsuń