Etykiety

niedziela, 9 maja 2021

Piękny wschód.


Na zaproszenie Przyjaciół ruszyliśmy na wschód. Pod samiutką granicę. 

Słoneczko przyświeciło. Wiosna w rozkwicie. Cóż więcej chcieć...

Wypakowanie rowerów zajęło nam tylko chwilkę (nabraliśmy już wprawy).

I przed nami pierwsze atrakcje. Bunkry Linii Mołotowa. W okolicach Teniatysk na mapie naliczyłem dwanaście bunkrów.

Zapowiada się że już za tydzień będzie jeszcze ładniej. Zakwitną rzepaki.



Mchy nieśmiało podnoszą główki, za to czeremcha niczym w kwitnieniu się nie krępuje...



Grzechem było by nie skorzystać z tak urokliwego miejsca...

Polskie litery mieszają się z cyrylicą. Taki to rejon.


Cerkiew Św. Mikołaja w Hrebennęm. 

Mieliśmy niesamowite szczęście. Tylko co zatrzymaliśmy się przy cerkwi, motorkiem podjechał pan z kluczami. Oprócz tego że mogliśmy obejrzeć wnętrza, pan okazał się skarbnicą wiedzy i ciekawostek. 


Odbywają się tu nabożeństwa rzymskokatolickie i grekokatolickie. 

Pewnie dzięki temu mogliśmy wejść  za Carskie Wrota!!




Największa ciekawostką okazał się ten obraz. Wykonany jest z bursztynu. Gdy gospodarz cerkwi powiedział że obraz jest z bursztynu sądziłem że chodzi o tło po bokach... Ale nie!! Całość obrazu jest z bursztynu. Twarze, ręce i szaty!!! W dotyku sprawi wrażenie zamszu.

Było świetnie ale my w drogę. Do Morskiego Oka. Tak, tak. Na Roztoczu mamy swoje Morskie Oko. 😀

I droga do niego nie jest łatwa..




Ale co to dla tak dzielnych cyklistów!!

Tak naprawdę to zastanawialiśmy się czy nie zostać tam na stałe.


Gospodarze się postawili. Jedzcie, pijcie a pasa popuszczajcie....



Trafił się też pasażer na gapę...



Pamiątkowa foteczka i lecimy dalej...


Pisałem lecimy?? Raczej ciągniemy się powoli...


Za chwilę jest już z górki i wszystko wygląda wspanialej.





Chwila odpoczynku na przyzbie.


Na chwilę wstępujemy do Kapliczki Na Wodzie w Siedliskach. 

Łatamy kapcia.


I odwiedzamy Muzeum Skamieniałych Drzew. Podobno na Świecie są tylko trzy takie miejsca.





Poza skrzemieniałymi drzewami muzeum gromadzi wiele ciekawych eksponatów. Dawne narzędzi i urządzenia. Poniżej kolekcja kałamarzy. 



Powyżej skamieniałe drzewo a poniżej... Muchołapka. Do środka wkładano cukier, lub częściej, ze względu na cenę cukru, ugotowanego muchomora. Do niego zlatywały się muchy,

Fisharmonia. Prawdopodobnie z Lwowa.



Zahaczamy o źródełko z kapliczką Św. Floriana. 




I imprezą jakich mało (dzięki Kaziu), powoli, powoli kończymy eskapadę...


Wspólne zdjęcie z Gospodarzami, i już wieczorkiem docieramy do domów.



 

Dzięki za towarzystwo, poczęstunek, trasę, żarty i uśmiechy. 

Do spotkania na szlakach i rajdach!! 

2 komentarze:

  1. Tytuł dobrze dobrany. A pasażer na gapę doznał takiego przyspieszenia jak by w kosmos poleciał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innym razem, jadąc rowerami, na asfalcie znaleźliśmy żółwia. Zabraliśmy go i wysadziliśmy na łąkach trochę dalej. Śmieliśmy się że dopiero ochrzan od żony dostanie jak po miesiącu wróci do domu... :-)

      Usuń