W tym roku, miałem razm z Gosią okazję, zobaczyć jak się dzieje maraton od drugiej strony. Od strony organizatora. Zostaliśmy zaproszeni aby zostać wolnotariuszami. Kto był szybki, miał okazję nas spotkać na ostatnim punkcie kontrolnym w Świętej Katarzynce. Dziękuję za zaproszenie. Dziękuję Wszystkim za towarzystwo i miłą atmosferę. Zapraszam do obejrzenia kilku (no, może troszkę więcej... ) zdjęć...
Medale już czekały.....
Dworek ślicznie oświetlony...
A my mieliśmy chwilę czasu na zwiedzanie Szklanego Domu i okolic...
Fot. Gosia. |
Po spotkaniu podróżniczym z Gniewomirem Skrzyńskim - Biegaj, zwiedzaj, żyj na maksa.
Dla mnie to był długi dzień. Pobudka 3,30 a zaległem spać o 23,30. Było ekstra !! :-D
Na fotce start, godzina piąta rano...
Fot. Gosia. |
Zawodnicy wystartowali, a my zabieramy się za pracę...
Wywozimy przepak do Bodzentyna.
Chwila odpoczynku...
Rozkładamy się na punkcie kontrolnym.
Fot. Gosia. |
Wpadła niezapowiedziana kontrola... Polansowali się z bryczką i pojechali dalej... :-)
Kilkukrotnie spotykaliśmy lotna ekipę dokumentującą maraton.
Taki kolega postanowił nam potowarzyszyć...
Biegacze pojawiali się w małych grupach, dzięki temu nie musieliśmy się śpieszyć... Za to biegacze raczej się śpieszyli...
Fot. Gosia. |
I takie cudo na maratonie było...
Doping na trasie na pewno pomagał...
Koleżanka ma 19 lat... Wielki szacunek.
I taki mechanizm tajemny w "Jodełce" napotkałem... Kto wie do czego to jest??
O piętnastej następna ekipa zluzowała nas z punktu. Mogliśmy więc wspiąć się na Łysicę.
Oczywiście robiąc zdjęcia uczestnikom maratonu i okolicznościom przyrody....
Fot. Gosia. |
Iiiiiiiiiii......... Wiosnę napotkaliśmy !!!!!
Jak widać na wszystkich twarzach uśmiech mimo że ponad 60 km już "w nogach"...
Pogada piękna... Ciekawe u kogo zamawia się taką pogodę??
Nasi zmiennicy przy pracy.
A ten pan, to po minie widać, że chyba miał lepszą od nas robotę... :-)
Meta i obsługa mety.
Przyroda budzi się po śnie zimowym.
Stołówka na mecie. Można podzielić się poglądami o trasie. Spotkać znajomych. Odpocząć...
Kto już w sobotę wracał do domu, zabierał ze sobą medale, dyplomy i fajne wspomnienia....
Naszym łakociom nie w sposób było się oprzeć...
Niektórych wysiłek po prostu obalił i oddał w objęcia Morfeusza...
Takie małe, a tak cieszy....
Ostatni uczestnicy docierają na metę już w ciemnościach...
Ale w Świętokrzyskim i nocą jest pięknie.
Pozdrawiam "Team Ozimek". W agroturystyce "U Dyzia" (Ciekoty 15A - Fajne miejsce).
Gala medalowa. Uhonorowanie potu, czasem łez, a nierzadko i krwi....
Miłym akcentem są nagrody. Taki mały gadżet czasami przez lata pozwala pamiętać o "Przedwiośniu".
Na zakończenie tradycyjnie pizza w "Słońcu Sycylii" Polecam....
bjutiful! :)
OdpowiedzUsuń