Etykiety

niedziela, 12 sierpnia 2018

Jezioro Пісочне. Dni Dobrosąsiedztwa.


Dni dobrosąsiedztwa to świetna impreza dla osób chcących szybko i bezproblemowo spędzić trochę czasu na Ukrainie. A dla rowerzystów to wręcz idealna okazja...





Już drugi raz postanowiliśmy na jeden dzień wyskoczyć na Ukrainę. Nauczeni doświadczeniem w Zbereżach byliśmy nieco wcześniej i prawie bez kolejki, przeszliśmy po moście pontonowym, na stronę Ukraińską.




W ubiegłym roku przeżywaliśmy prawdziwe katusze trasie do jeziora Świtaź. Droga wykonana jest z ostrych kamieni. Dzięki Wojtkowi, który znalazł alternatywną trasę, udało uniknąć się katuszy...  Co prawda wpakowaliśmy się w inne katusze, ale to za chwilę...

Zabezpieczenie antykomarowe i w las.... 

Las piękny !!

I piaszczysty...Trafiały się odcinki gdzie naprawdę długo musieliśmy prowadzić rowery. Ale to i tak lepsze od kamyków... 


Prawie na samym początku dopadł nas deszcz. Niby słabo, ale deszcz był cieplutki a dodatkowo utwardził piasek i jechało się trochę lepiej....


Dotarliśmy do znanego nam jeziora Świtaź, ale tym razem mieliśmy w planie jezioro Пісочне.

Na Ukrainie już Europa - segregacja śmieci !!

"Bliżej natury"... :-)


Dyskutowaliśmy czy tak pomalowane przystanki przyjęły by się u nas... Co o tym myślicie??

Pan się chyba zdziwił, jak tyle rowerów zobaczył...

Niespodziewane i jakże miłe spotkanie znajomych poznanych a jakże, na poprzednim ukraińskim wypadzie...

Że po wodzie będziemy jeździć to się chyba nikt nie spodziewał...


Obiadek w fajnym miejscu... Na dania co prawda czekaliśmy dość długo, ale przecież nam się nie śpieszyło... Dodatkowo pierwszy raz próbowałem chlebka lawasz...Ciekawe... Ciekawe. Kto wie, może spróbuje kiedyś zrobić??




Po drodze trafiliśmy na ciekawą cerkiew. Śliczna w środku i z ciekawymi kolorami kopuł. O ile dobrze zrozumiałem starszą panią opiekującą się cerkwią, to efekt szybko zakończonego remontu, bo jak powiedziała: "Batiuszka spał (spadł) i nohi połamał" 



Jak Batiuszka spadł z tych kopuł, to i tak cud że przeżył...


Szaleństwo w czystej postaci... Dawno nie jadłem czegoś tak dobrego... Kawona pożarliśmy na stojąco przed straganem, gdzie pani "porezała" nam go na osiem części... Słodki, soczysty, aromatyczny...

Kilka klimatycznych widoczków...

Taka chatka i taki przystanek przed domem...Idzie się zakochać...

Mimo wcześniejszego wyjazdu i tak wróciliśmy w nocy... 
Po dniu pełnym atrakcji...


A !! Są jeszcze dodatkowe korzyści... Łupy zdobyte drogą kupna na Ukrainie... Polecam...

I zapraszam za rok. Warto...
To pisałem ja, zapijając ukraińskie cukierki, wyśmienitą ukraińską herbatą...  :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz