Małym składem to małym, ale udało się dołączyć do VII Międzynarodowego Rajdu Rowerowego Straż Graniczna i Przyjaciele....
Po dołączeniu do rajdu okazało się że jednak znamy się bardziej niż można by się było spodziewać. Kolarska brać nie odpuszcza rowerowych imprez i znajome mniej lub bardziej twarze, co jakiś czas pojawiały się wśród tłumu.
Zaraz na starcie, przy remizie w Tarnoszynie, trudno się było ukryć przed mediami...
Wszyscy przy bramie startowej o którą niemal zahaczyłem rowerami wiezionymi na dachu samochodu... Jeszcze 5 cm i bym pociągnął start za sobą... :-)
Składamy wieniec przy pomniku i po kilometrze, może dwóch, jesteśmy.... na granicy.
Zielonej granicy....
Odprawa paszportowa poszła bardzo sprawnie i jesteśmy już po stronie Ukraińskiej.
Pierwsze zachwyty w Uhnowie. Już tu kiedyś byłem, ale nadal wrażenia są mocne.
Patent dla wielbicieli suchych skarpetek....
Urokliwie. Pięknie.
A takie drogi i widoki czekały na nas pierwszego dnia rajdu.
Piasek zgrzyta w zębach ale się uśmiechamy..
Gar klusek, baniak rosołu i kanapki z sałem i małosolnym....
Jak szaleć to szaleć.
Docieramy do Żółkwi. Podobno Żółkiew jest lekko wzorowana na Zamościu. Kilka podobieństw jest, ale ten niesamowity klimat Ukrainy, jest jedyny w swoim rodzaju.
Nasz hotel
Park
Takich luksusów to się nie spodziewałem....
Taka turystyczna choinka aromatyzująca... :-)
Jeśli ktoś zapyta czy warto jechać na Ukrainę, wystarczy takie migawki przywołać....
Inny świat. Lepszy? Gorszy? Nie wiem.
Jeśli komuś do szczęścia wystarczy pogłaskać psa,
zjeść na schodach kanapkę z pasztetem rybnym - to lepszy...
W Żółkwi trwały przygotowania do inscenizacji...
Stroje doskonałe w najdrobniejszych detalach...
Musieliśmy jednak najpierw zjeść coś solidnego... Udało się znaleźć karczmę...
Rozczytać cyrylicę... I zamówić "swinju". :-)
Porcja nie do pokonania w cztery osoby.
Ten działał....
Łupy już w foliówce z groszka...
Kilka foteczek wieczornych...
A dobranoc nam powiedział hotelowy jenot.
Tu drzemią wieki....
Trochę nas zmoczyło. Nieźle wyziębiło mimo lipca. Ponownie przeskakujemy granicę i szybciutko bo głód goni, do remizy na grochówkę i kiełbaski z grilla...
To było piękne i niezapomniane 200 kilometrów po dróżkach i drogach Polsko/Ukraińskich. Świetne towarzystwo. Świetne miejsca. Osobiście bardzo dziękuję organizatorom rajdu. Liczę że za rok pojawimy się w liczniejszej grupie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz